22 lutego 2017

Drugi raz tego nie zrobię!



Piękny, słoneczny dzień. Idziesz ulicą przepełnioną tłumem ludzi i nagle dostrzegasz GO - człowieka leżącego. Wygląda jakby ucinał sobie drzemkę, niekoniecznie w wygodnej dla niego pozycji i - o zgrozo! - nie w łożku. Jak to tak?

W Twojej głowie rodzi się myśl - potrzebuje pomocy? Dostał zawału, bo dowiedział się, że został ojcem? Jednak obserwujesz jego ubiór - brudny, znoszony dres. Coś musi być na rzeczy, skoro ludzie przechodzą obok niego obojętnie, jakby mijali słup. Pojawia się więc druga myśl - pijak. Nieuchronnie nadchodzi moment, w którym to Ty musisz pojawić się tuż obok niego. Co tu zrobić?

I wiesz, co w takiej sytuacji przychodzi najłatwiej? Oczywiście, że wiesz. Targa Tobą wiele emocji, ale masz tylko chwilę na podjęcie decyzji - podejść do leżącego czy dołączyć do tłumu ignorantów? Trudno jest się "sprzeciwić" zbiorowisku, które za swoją główna ideę przyjęło lekceważenie cudzego życia. Zwracasz wtedy na siebie uwagę. Musisz zetknąć się z natarczywymi spojrzeniami, które nie dodają otuchy i wsparcia. Pojawić może się stres, który sprawi, że zaczniesz drżeć na samą myśl o zatrzymaniu się przy leżącym. A kiedy wyobrazisz sobie, co pomyślą o Tobie przechodnie, zaczynasz żałować, że akurat o tej godzinie jesteś w tym miejscu. Uzmysławiasz sobie, że nie jesteś tam sam. Nie jest powiedziane, że to na Tobie spoczywa obowiązek zaintersowania się tym człowiekiem. Oczywiście, mógłbyś to zrobić. Ale po co? Zatem decyzja zapadła - tamten człowiek jest dla Ciebie ulicznym słupem. 

Tak właśnie postąpiłam ja. Wędrowałam przez miasto z dwoma koleżankami i bezczelnie, ze słowami "pijak" wypowiedzianymi między sobą, ominęłyśmy leżącego człowieka. Źle się z tym czułam. Co chwilę zerkałam za siebie czy ktoś miał więcej oleju w głowie i zdecydował się do niego podejść. Tak się stało - była to kilkuosobowa grupka młodych ludzi. Mężczyzna ocknął się, machnął ręką, zapewnił że tylko sobie drzemie i położył się znów. Grupka odeszła, a moje sumienie mogło odetchnąć - mężczyzna okazał się być lekko pijanym. W porządku, leżał na trawie, a pogoda była w sam raz. Nic mu się nie stanie.

Przez to zdarzenie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ludzie odczuwają opór przed zareagowaniem. To, co opisałam wyżej, jest jedynie namiastką tego, co potrafi dziać się w głowie i organiźmie osoby w takiej sytuacji. Nie, nie jest to próba bronienia kogokolwiek. Cieszę się, że moja, moich koleżanek i całej reszty obecnych tam ludzi ignorancja nie okazała się dla tego człowieka zgubna. To zdarzenie pozwoliło mi wyciągnąć wniosek - trzeba reagować.

Jakiś czas później życie postanowiło zweryfikować moje postanowienie, stawiając przede mną kolejnego "leżącego", który oczywiście dla wszystkich był słupem. Wiesz, jaka była różnica? Było lato, a więc i upał, a on siedział z opuszczoną głową na chodniku, oparty o murek, a Słonko grzało wprost na niego. Nie miał nakrycia głowy, a na jego twarzy było kilka mniejszych ran i trochę zaschniętej krwi. Widać było, że jest wycieńczony. Wydawałoby się oczywiste, co trzeba zrobić. No, ale...

...ciężko to przychodzi. Znów zaczęło się zakrzątanie głowy myślami, które blokują działanie. Ale wiesz, co? Sprzeciwiłam im się. Nie pozwoliłam, by mną kierowały. Nie zostawiłam tego człowieka samego sobie. Z pomocą przyszedł mi inny przechodzeń. Okazało się, że jest ratownikiem medycznym.

Oczywistym stało się, że delikwent, któremu chciałam pomóc, jest pod wpływem alkoholu. Nie miał przy sobie wody. Chciałam nakłonić go, by chociaż usiadł w cieniu, ale był oporny. Nawet zaczął grozić, co on to zrobi, jeśli zadzwonimy na policję, chociaż żadne z nas o tym nie wspomniało. Jak skończyła się ta historia, nie wiem. Zostawiłam go pod okiem ratownika medycznego.

Ta sytuacja wcale mnie nie zniechęciła. Nie możemy zakładać, że każdy człowiek leżący czy siedzący na ulicy jest pijany, choć z pozoru może na takiego wyglądać. Robiąc tak, możemy minąć osobę, która naprawdę tej pomocy potrzebuje.

Jak tak sobie o tym myślę, to wydaje mi się, że wielu ludzi nie ma wyobraźni.

A Ty co sądzisz o omijaniu ludzi, którzy -  być może - właśnie umierają? I czego, z całą pewnością, nie zrobisz po raz drugi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz